Jak zaliczyć egzamin teoretyczny do SPL w paszczy lwa, czyli na sesji komputerowej w ULC-u?

2014-04-07

Jak zaliczyć egzamin teoretyczny do SPL w paszczy lwa, czyli na sesji komputerowej w ULC-u?

 Poradnik studenta-pilota BB Aero (OMC – póki co pilota szybowcowego) Marka Norka dla „gamoni”, co się jeszcze opierają przed wycieczką do stolicy w tym celu.

Fakt: „Gamoń Marek”J szczęśliwym posiadaczem „Raportu z egzaminu teoretycznego na licencję SPL"!!!! Dla niedowiarków skan: Raport%20z%20egzaminu%20Marka.pdf

 Ale od początku - pisze Marek.

Jesienią postanowiłem przystąpić do egzaminu na świadectwo ogólne operatora radiotelefonisty w służbie radiokomunikacyjnej lotniczej.  Przydługa nazwa ale przynajmniej brzmi poważnie. Zatem kolejny krok do zdobycia licencji SPL. Pobiegłem więc do instruktora wyżebrać zaświadczenie wymagane przez UKE.

- No w końcu - usłyszałem – a może byś tak "gamoniu" zdał też egzaminy teoretyczne do SPL jak już jedziesz do tej Warszawy.

No i jak tu nie zgodzić się z Instruktorem – szefem szkolenia. Dostałem więc i drugie zaświadczenie o ukończeniu szkolenia w BB-Aero. Poza pięknym kolorowym dyplomem (i odznaką z trzema mewkami) to kolejny poważny glejt potwierdzający, że jednak potrafię oderwać się od ziemi.

- Tylko mi plamy nie daj na tych egzaminach.  I pamiętaj, że masz osiemnaście miesięcy na zdanie teorii – usłyszałem na odchodne. No to motywacja jest. Trzeba brać się do nauki.

Pojawił się jednak zasadniczy problem jak przekonać Szanowną Małżonkę, że przez cztery do sześciu tygodni będę wkuwał i nic w domu po pracy raczej nie zrobię. Nazywając rzeczy po imieniu stanę się darmozjadem. Naobiecywałem jak głupek tyle, że aż strach pomyśleć. Ku mojemu zdziwieniu żonka przełknęła tę gorzką pigułkę. Jednak to złota kobieta jest.

Najtrudniejsza część przygotowań za mną, więc można zabrać się do nauki. Przeczytałem na rozgrzewkę wszystkie materiały i książki, które zgromadziłem w czasie mojej dwuletniej przygody z lataniem. Potem – po tygodniu – przyszedł czas na poważne przygotowanie się do egzaminu w formie testu. Panu Bogu zawdzięczamy stworzenie nieba i ziemi a Boruhowi symulator testów LKE. Jest jeszcze baza pytań na stronach ULC, ale żeby było jak się uczyć to trzeba ją wydrukować. No i rzecz najważniejsza – brak odpowiedzi, a zaznaczenie prawidłowej w niektórych przypadkach jest błędem, o czym sam się przekonałem.

Autor pierwszy z prawj, obok niego też Marek z Gliwic i Agnieszka, która szykuje się do lotu a tyłem Jacek, który wygrał zeszłoroczne III Zawody Szybowcowe BB Aero na celność lądowania. Zdjęcie właśnie z tych zawodów - listopad 2013

Do dzieła: www.lke.boruh.com.pl i cztery tygodnie z głowy. W trakcie nauki przez moje szare komórki przeleciała nieśmiało myśl, że trzeba jeszcze złożyć wnioski i ustalić termin egzaminów. Tak też zrobiłem. Z ULC dostałem Login i Hasło do systemu i zarezerwowałem termin egzaminu na 13.03.2014. Termin egzaminu na świadectwo ogólne operatora radiotelefonisty był w tym samym dniu i też w ULC. Jak się później okazało to sąsiednie pomieszczenie.

Do Warszawy trzeba się jakoś dostać. Postanowiłem, że chce być niezależny i jadę samochodem. Przeliczyłem – wyszło drogo.  I tu z pomocą przyszedł Boruh a dokładniej forum na jego witrynie. Zarzuciłem temat na forum, że szukam pasażerów do Warszawy i czekam. Jedna z pierwszych odpowiedzi była strzałem w dziesiątkę. „A ja Ci serdecznie polecam lot samolotem z Katowic” -napisał Tomasz. Czemu nie? Dają Prince Polo gratis to grzech nie skorzystać. Policzyłem koszty: bilet w dwie strony – 289 zł, parking w Pyrzowicach 10 zł, TAXI w Warszawie – 20 zł i 17 zł, RAZEM: 336 zł. Drożej niż pociąg taniej niż mój samochód. W końcu jadę na egzamin „lotniczy”, więc decyzja może być tylko jedna – samolot.

Organizacyjnie sprawa załatwiona, więc pozostaje szara rzeczywistość – testy na boruhu. Przyjąłem sprawdzoną z czasów studenckich strategię: najpierw dwa razy wszystko ze zrozumieniem a potem losowo testy. Organizacja symulatora okazała się „uszyta na miarę” do tej koncepcji. W pierwszym etapie najważniejsze to nie zadowolić się bezkrytycznie odpowiedzią. Temat trzeba zrozumieć, bo inaczej zostaje wkuwanie na pamięć a tego bym nie zniósł. Tu z pomocą przyszedł „wujek google” – w internecie jest wszystko a jak czegoś nie ma to po prostu nie istnieje. Nie wszystko okazało się jednak takie różowe – pojawiły się pytania z co najmniej wątpliwą odpowiedzią. Na forach wyczytałem, że tak trzeba klikać na egzaminach, bo inaczej będzie błąd. Tu niestety trzeba było naumieć się na pamięć.

 Po dwukrotnym przerobieniu wszystkich pytań przyszedł czas na symulator testów – etap drugi. Średnio przerobiłem po 30 razy każdy przedmiot. Okazało się, że są przedmioty łatwiejsze i trudniejsze. Dla mnie najwięcej uwagi wymagały „Zasady lotu”. Pozostałe można powiedzieć –łatwizna. W pewnym momencie zorientowałem się, że przez przypadek większości nauczyłem się na pamięć. Nie czytając całego pytania już po pierwszych wyrazach i długości odpowiedzi wiedziałem, która jest prawidłowa – skuteczność 100 %. To był znak, że mogę przedawkować. Męska decyzja: trzy dni bez testów – weekend z rodziną. Do egzaminów pozostał tydzień, więc trzeba było jeszcze przerobić kilka razy wszystkie przedmioty. Z konieczności musiałem zmodyfikować nieco strategię. Samolot powrotny z Warszawy jest o 14: 35, więc skupiłem się na szybkości rozwiązywania testów. Doszedłem do 60 sek. w testach po 8 i 12 pytań, w dłuższych 2 min. Na dwa dni przed egzaminami całkowicie zrezygnowałem z nauki. Co za dużo to nie zdrowo. Zamykam oczy i widzę pytania testowe – obłęd.

Nareszcie. Trzynastego o 6:00 pobudka i jazda do Pyrzowic. Mgły brak, więc jest szansa, że będę na czas. Jako, że odprawiłem się on-line idę prosto na kontrolę bezpieczeństwa. Niestety łatwo nie było okazałem się być terrorystą (no może prawie) – w torbie zostały trzy długie śrubokręty. Po takim prześwietleniu „macanka” jak w banku. Tyko dlaczego przeszukiwał mnie facet? – nadal nie rozumiem. No może wpadłem mu w oko J. Trochę wstydu, 40 min. Embraer’em na Chopina, 10 min taksówką i jestem w ULC-u.

Na miejscu mały korytarzyk i tłumy, że palca nie ma gdzie włożyć. Dopchałem się w końcu do gościa w okienku, podpisałem listę i odważnym krokiem podążyłem do stanowiska komputerowego. Tu przydał się (w zasadzie był niezbędny) login i hasło, które dostałem na maila. Logowanie i jazda bez trzymanki – PRAWDZIWY EGZAMIN.  Klikałem jak wściekły, bo chciałem zdążyć na egzamin na radiooperatora. Po ok 20 min okazało się, że zakończyłem egzamin. Większość zdałem na 100%. Tylko zasady lotu na 80% i prawo lotnicze na 97%. Po wyjściu zorientowałem się, że do egzaminu na radiooperatora mam jeszcze ponad godzinę. Był czas na wyminę opinii i komentarze do pytań testowych. Na „radiooperatora” wszyscy wchodzili na luzaka. Cztery przedmioty po pięć pytań. Pytania – bajka. Po 2 minutach oddałem kartkę i na korytarz. Po wyjściu ostatniego klienta i odczekaniu 10 min. pani miłym głosem oświadczyła, że wszyscy zdali. Z nieukrywaną satysfakcją zadzwoniłem do Instruktora Romka i pochwaliłem się wynikami. Dwa razy musiałem powtórzyć, bo nie mógł uwierzyć.

Teraz (czasu mam dwa lata) pozostaje wykonanie przelotu oraz dolatanie czterech godzin i mogę przystępować do egzaminu praktycznego. Trzeba w końcu przestać być gamoniem i zostać pilotem.

na razie teoretyczny - pilot szybowcowy Marek Norek

 

Menu podstrony

e-Chronometraż

 

Kamery on-line

podgląd kamer

Dane teleadresowe

BB AERO

Tel.: +48 512 488 969

 

Polecamy

 

 

 


 

 

 

 

bb-aero.pl - loty doskonalące, licencja pilota szybowcowego, szkolenie szybowcowe, szkolenia na samolocie ultralekkim, kursy szybowcowe, kursy na samolotach ultralekkich, loty doskonalące za wyciągarką i samoloty ultralekkie